top of page

Warto odkryć te jeziora!  Wojciech Mierzwiński - "Żagle"

 

Planując weekendową wyprawę na żagle, warto wybrać się na pobyt w mało znany zakątek Pojezierza Ełckiego. Sprawdziliśmy- można zorganizować ciekawy, dwudniowy rajd od Jeziora Straduńskiego przez Malinówkę, Laśmiady aż po jezioro Ułówki. Komu znudziły się „zadeptane" przez żeglarzy Wielkie Jeziora Mazurskie, ceni ciszę, spokój i niesamowite widoki, niech ruszy właśnie tam...

Trzeba pamiętać, że niemal na wszyst­kich akwenach powiatu ełckiego obowiązuje strefa ciszy. Ponieważ silnik spalinowy nam się nie przyda, pozostaje elektryczny, żagle lub pagaje. Te ostatnie idą w ruch od razu na początku naszej wyprawy - obok stare­go młyna w Stradunach na rzece Ełk, osta­tecznie przerobionym na elektrownię wod­ną. Udaje nam się wymanewrować starym, sprawdzonym orionem na północny zachód. Dosyć wąską w tym miejscu rzeką Ełk musimy pokonać około pół kilometra, by prze­bić się na Jezioro Straduńskie. Niski poziom wody w rzece wcale nam tego nie ułatwia, lecz kompani tej wyprawy przeciskali się tą jednostką nie

takimi przesmykami. Wychodzimy na Straduńskie. Adam upie­ra się, by już płynąć na żaglach.

Choć Jezio­ro Straduńskie ma niecałe 2 km, a jego sze­rokość maksymalna nie przekracza 350 m, udaje nam się ta ekwilibrystyka. Duża w tym zasługa siedzącego za sterem Sebastiana. Choć jeszcze przed nami Malinówka i Laśmiady (zwane też Łaśmiadami i Leśmiadami) zaczyna nas zastanawiać to, że nasza łódka jest jedyna na Straduńskim. Akwe­ny leżą na pograniczu dwóch gmin powiatu ełckiego: gminy Ełk oraz Stare Juchy. Grzechem byłoby nie zapytać tamtej­szych włodarzy, jak myślą wykorzystać takie bogactwo naturalne, by przyciągnąć tutaj żeglarzy. Choć z drugiej strony taki rejs bez niekończących się mijanek i po­zdrowień też ma swoje uroki - podpowia­dają moi kompani. Naszą dyskusję na pokładzie przerywa wypływający z szuwarów wędkarz. Miny nam rzedną, gdy wymieniamy uprzejmo­ści i zdradzamy, że płyniemy do Malinówki. Pan Stanisław oświeca nas, że w Malinówce trwa akurat w najlepsze remont mostu na rzece. Czy jest drożna? Postanawiamy jednak przekonać się na miejscu. Udało się- drogowcy przywitali nas miło i życzyli pomyślnych wiatrów.

 

Gorzej niż źle...

W Malinówce robimy postój. Aby zasięg­nąć języka na temat popularności turysty­ki żeglarskiej w tym zakątku Mazur, posta­nawiamy zamienić kilka słów na ten temat z Jerzym Walusiem, który już od wielu lat ma w Malinówce gospodarstwo agroturystyczne, więc temat oczekiwań turystów, a zatem także żeglarzy, zna od podszewki.  Z zainteresowaniem jest gorzej niż źle - wali prosto z mostu Jerzy Waluś.  Choć Łaśmiady to świetne jezioro do żeglarstwa, w tym sezonie o możliwość wypożyczenia łodzi spytały mnie, o ile pamiętam, dwie osoby, a jedna się zdecydowała... Warto wypromować ten akwen, bo z pewnością jest to ciekawa nisza w tej gałęzi turystyki, a warunki są tu bardzo dobre.

Poza gospodarstwem agroturystycznym Walusia jachty można wypożyczyć także między innymi w Ośrodku Lasów Państwowych w Malinówce.Nieco zaskoczeni tym, co wyjawił nam pan Jerzy, ruszamy dalej w rejs - na kursie Piaski oraz Sajzy, miejscowości malowniczo położo­ne nad północną odnogą Laśmiad. Jest nie­zły wiatr, można także pohalsować. Akwen ma 940 ha, więc warto pożeglować, gdzie wiatr poniesie. Korzystamy zatem z tego, choć to pierwsze dni września — ale słońce jeszcze przypieka i wieje akurat stabilnie. Do zmierzchu nieco ponad trzy godziny, a więc w końcu trzeba jednak podjąć decyzję: albo płynąć dalej na północ (szukać noclegu lub spać w kabinie), albo zrobić zwrot, pożegnać Piaski i Sajzy i na silniku spróbować jeszcze tego samego dnia dopłynąć na Ułówki (spać w kabinie, ponieważ na szukanie miejsc w którymś z gospodarstw agroturystycznych po drodze może być po prostu za późno).Sebastian zostaje przegłosowany i na sil­niku realizujemy wersję drugą. Na Ułówkach mijamy Gorło, turystyczną miejsco­wość z 1475 r. Jest tam wiele pensjona­tów i domków letniskowych. Sebastian, któremu nocleg w kabinie nie przypadł do gustu, odprowadza smętnym wzrokiem mijane zabudowania. Nieopodal plaży gminnej cumujemy przy pomoście. Ognisko, kiełbasa pieczona na ko­lację, w gorący popiół ziemniaki na śniada­nie, powrót na pokład, skok do śpiworów. Gdzieś niedaleko słychać krzyk żurawi...

 

Widok zapiera dech.

Rano budzi mnie okrutny chłód: była wyjąt­kowo zimna noc. Na zegarku kilka minut po 5 rano. Nie mogę znaleźć kurtki, a pamiętam, że położyłem ją koło plecaka. Świecę latarką, kątem oka widzę, że ze śpiwora Sebastiana wystaje kaptur na jego głowie, więc wszyst­ko jasne. On zresztą też już nie śpi i w dość niewybrednych słowach kwituje odrzucenie jego pomysłu, by w Piaskach lub Sajzach wy­nająć na noc domek. Kurtki zatem nie odda...Na brzegu ognisko już zimne, więc roz­palamy je na nowo. Ponieważ zapowiada się kolejny ładny, słoneczny dzień po zim­nej nocy, postanawiamy się nie spieszyć i przejść się do Starych Juch, tam wypić po gorącej herbacie. Jest wcześnie. Żeby się rozgrzać, ruszamy na pobliską wieżę widokową, zobaczyć oko­licę z lotu ptaka. Po drodze mijamy mężczy­znę z pełnym wiadrem podgrzybków i kurek.Wieża wygląda okazale, ale dopiero wi­dok na okolicę z obu tarasów, postawionych w 2009 r., 21 m nad poziomem gruntu, za­piera dech w piersiach. Szybko zapomina­my o chłodzie, gdy patrzymy na jezioro Jędzelewo, zwane też Hędzelewem. Już pla­nujemy kolejną wyprawę - właśnie tam! Warto wspomnieć, że wieża wcale nie jest monitorowana, wstęp na nią jest bezpłatny, a widać wandale, z jakiś powodów, mają jednak szacunek do tego obiektu. Bo jak zobaczą z góry te jeziora i lasy, to robią się tak uduchowieni, że nie w gło­wie im nawet wypisanie na poręczy: „tu byłem" - śmieje się Adam i chyba faktycz­nie ma sporo racji. Czas wracać na pokład i z powrotem do cywilizacji. Do 15.00 mamy oddać Wojt­kowi łódź, tymczasem niemal wcale nie ma wiatru. Powoli na silniku zmierzamy więc do celu. Pojedyncze drzewa na tle zie­lonych lasów już zwiastują rychłą jesień złotem liści, gdzieś w oddali majaczy cza­pla. Ciszę przerywa wachlarz uklejek wy­skakujących w rejteradzie przed stadem okoni lub szczupakiem.Wpływamy na Laśmiady. Co ciekawe, tu wieje zmiennie - niemal godzinę halsujemy. Dobijamy do Malinówki po 13.00. Dzwoni Wojtek i prosi, by jednak zostawić mu kry­pę na Straduńskim u znajomego. Powód? Oglądał długoterminową prognozę pogody. To ostatnie dni dobrej aury. Czas wy­ciągać jacht na brzeg. Zimę znów przestoi w stodole u kolegi - wyjaśnia.

 

Mało żeglarzy, ale są możliwości.

Dwudniowy rejs dobiegi końca. Szkoda, że tak krótko. Teraz czas na rozwikłanie zagad­ki - dlaczego żeglarze jeszcze nie odkryli tego zakątka Mazur. Na te pytanie pierw­szy próbuje odpowiedzieć Krzysztof Piłat, starosta powiatu ełckiego.- Od lat promujemy jeziora naszego po­wiatu. Niemal wszystkie zostały objęte strefą ciszy. Po części na prośbę naszych mieszkańców, po części zaś z tego po­wodu, że turyści, a więc i żeglarze, mają inne upodobania. Wśród nich są zatem wodniacy, którzy cenią przede wszyst­kim ciszę i spokój, wspaniałą przyrodę. Myślę, że zainteresowanie Laśmiadami oraz innymi okolicznymi akwenami już wzrosło i wzrośnie jeszcze bardziej dzię­ki forsowanej przez nas koncepcji połą­czenia Wielkich Jezior Mazurskich przez jeziora między innymi naszego powiatu z Kanałem Augustowskim. Ten plan powoduje skupienie uwagi wielu że­glarzy na tej części Mazur - uważa Krzysztof Piłat. To, że na Laśmiadach są warunki do że­glarstwa, wie także Jarosław Franczuk, sekretarz gminy Stare Juchy. Ale wiem też, że zainteresowanie jest niewielkie. Do lat 90. ośrodek w Malinówce niemal co roku organizował letnie obo­zy żeglarskie. Jest nisza na tę formę wy­poczynku, choć nad jeziorami rozlokowało się sporo ośrodków, także tych ze sprzętem pływającym. Wydaje się, że turyści wolą podziwiać wodę z lądu niż ląd z wody. Sta­ramy się, by wykorzystać Laśmiady, pro­mować rodzinne żeglowanie - wyjaśnia Jarosław Franczuk. Są głosy płynące od mieszkańców i turystów, by jednak zdjąć strefę ciszy z jeziora Hędzelewo. Rozważamy to i zastanawiamy się, czy taki ruch wpłynie pozy­tywnie na ożywienie lokalnej turystyki wodnej. O ile całe Laśmiady leżą w granicach sąsiedniej gminy, o tyle miejscowości nad tym je­ziorem, jak choćby Sajzy, Pia­ski i Malinówka, są w graniach gminy Elk, więc zależy nam na tym, by odwiedzało je jak naj­więcej turystów - mówi Anto­ni Polkowski, wójt gminy Ełk. Kilka ładnych lat temu to­czyła się dyskusja nad stwo­rzeniem bazy rodzinnego że­glowania w naszym regionie. Jednym z pomysłów był sy­stem wypożyczalni łodzi. Tu­rysta mógłby brać jacht w jednym miejscu, a zwracać w innym. Może warto raz jeszcze przeanalizować to rozwiązanie? Szczegóły dotyczące bazy noclegowej nad jeziorami: Laśmiady, Ułówki, Straduńskie można odnaleźć na stronach internetowych urzędów gmin - Ełk, Stare Juchy oraz powiatu ełckiego.

 

 

 

© 2016

bottom of page